3 powody, przez które budżet ci nie wychodzi
Rozpisałaś pierwszy budżet. Założyłaś, że na jedzenie chcesz wydać1400 zł, a w rzeczywistości wydałaś 1800 zł, choć tak bardzo się starałaś! Wkurzyłaś się niemiłosiernie, bo taka sama sytuacja była na czterech innych kategoriach i finalnie budżet został przekroczony. Rzuciłaś notes w kąt albo zamknęłaś Excela i stwierdziłaś, że to wszystko na nic. Skąd ja to znam… Osobiście to przerobiłam. I to nie raz 🥲. Gdy analizowałam moje słabe punkty prowadzenia budżetu, to zawsze wskazywałam te opisane poniżej.
Przede wszystkim w oszczędzaniu powinniśmy wyznaczyć jakiś cel, a budżet traktować jako narzędzie wspomagające jego osiągnięcie. Ale wiem jak jest 😉 i idę o dyszkę, że jeśli budżet Ci nie wychodzi, to te trzy powody mają z tym coś wspólnego:
1. Jesteś zbyt restrykcyjny/a
Ten błąd kosztował mnie wiele nerwów. Zakładałam, że wyrobię się z wydatkami w jakieś kwocie, która w ogóle nie miała przełożenia na rzeczywistość. Od razu przy rozpisywaniu pierwszego budżetu zakładałam, że zredukuję wydatki na spożywkę o 30-40%. I może nie byłoby to niewykonalne, bo miałam w zwyczaju chodzić do sklepu codziennie po pracy i wyrzucać kupę jedzenia, ale kurczę, nie tak drastycznie od razu z grubej rury! Zmiana nawyków to proces, a nie coś, co wydarza się z dnia na dzień.
Podobnie się zawiodłam, gdy założyłam, że od razu wywalę z życia wszystkie drobne przyjemności typu kawa w Żabce między zajęciami na uczelni. Nie tędy droga… Nie polecam podejścia zero-jedynkowego. Trochę późno doszłam do wniosku, że jeśli do tej pory chodziłam z koleżankami do Żabki 3 razy dziennie, to realna będzie redukcja do jednego wyjścia, a nie do zera. Oczywiście było to wykonalne, ale kosz emocjonalny był znacznie większy. Za finansami osobistymi kryją się nie tylko cyferki, ale też emocje. Radykalna zmiana z dnia na dzień może spowodować chwilowy sukces i twarde lądowanie szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Moje porady:
- bądź realistką i rozpisz budżet, który faktycznie będzie odpowiadał Tobie i Twojej rodzinie
- uwzględnij w budżecie miejsce na małe przyjemności
- pamiętaj, żeby w budżecie uwzględnić bufor na nieprzewidziane wydatki
2. Nie zaglądasz do budżetu wystarczająco często
Istota dobrego budżetu to zaglądanie do niego wystarczająco często, na przykład raz dziennie, raz na dwa dni lub rzadziej, lub częściej – w zależności od Twoich potrzeb. Odpuszczenie jednego dnia pewnie nie przyniesie katastrofy, ale po tygodniu prawdopodobnie nie będziesz pamiętać co robiłaś i ile za co zapłaciłaś. Systematyczność to serio istotna rzecz – naprawdę pomaga trzymać cały plan w ryzach, a zwłaszcza jeśli na Twoich kontach lub w portfelu wiele się dzieje.
Osobiście nie podchodzę do budżetu domowego tak szczegółowo jak do ksiąg rachunkowych, więc gdy pamięć mnie zawodzi, to wpisuję wydatek do kategorii „???” – tam wpadają różne wydatki, których nie umiem trafnie przywołać, bo na przykład zgubiłam paragon albo nazwa przedsiębiorstwa zapisana w historii banku nic mi nie mówi. To też jest okej – taka informacja jest lepsza niż brak informacji, po prostu następnym razem staram się zwiększyć częstotliwość wpisywania wydatków, żeby pod tą kategorią kryło się możliwie najmniej transakcji.
Moje porady:
- znajdź swój rytm, który najbardziej Ci przypasuje – najlepiej metodą prób i błędów
- utwórz kategorię na wydatki „nieznane” – niech tam wpadają wszystkie zagubione paragony lub wydatki, których nie możesz rozszyfrować
3. Poddajesz się po pierwszych niepowodzeniach
Nie od razu Rzym zbudowano :). Budżetowanie to proces i nauka, trafne oszacowanie wydatków to nie jest prosta rzecz. Podobnie wytrwanie cały miesiąc w postanowieniu skrupulatnego spisywania wydatków. Nie przejmuj się aż tak – zawsze możesz zacząć jeszcze raz, nawet jeśli zastanie Cię połowa miesiąca, to i tak możesz zabudżetować pozostałe środki. Ani się obejrzysz, a stanie się to Twoim nawykiem i będzie Ci to przychodzić bardzo naturalnie.
W okienku na Instagramie pisałyście mi, że mąż nie trzyma się założeń i wyskakuje w trakcie miesiąca z jakimś super ważnym wydatkiem, którego wcześniej nie było w planie, wszystko się rozjeżdża, a wy tracicie chęci. Tu można działać wyłącznie rozmową, choć nie używałabym argumentu „bo mi się cyferki w Excelu nie zgodzą”, raczej celowałabym w nuty związane ze wspólnymi planami i celami – na przykład zbieraniem na wkład własny lub szybszą spłatą długów.
Moje porady:
- dostosuj kwoty na bieżąco – z jednej kategorii zabierz, do drugiej dodaj
- w następnym miesiącu uwzględnij niepowodzenia, zabudżetuj więcej tam gdzie trzeba
- jeśli budżet zajmuje zbyt wiele czasu, to uprość go maksymalnie, a jeśli budżetujesz w Excelu, to zautomatyzuj co się da
- jeśli mąż/żona nie wspiera Cię w prowadzeniu budżetu, to może zwyczajnie macie rozbieżne cele? Jeśli nie pomaga, to poproś, aby chociaż nie przeszkadzał.
No i pogódź się z tym, że często życie jest nieprzewidywalne, a my jesteśmy tylko ludźmi – na początku miesiąca papier wszystko przyjmie, ale nasze wyobrażenia często muszą być weryfikowane na bieżąco i nic w tym złego.
I co, wygrałam dyszkę, czy jednak się mylę? 🙂
Dajcie znać, jeśli dotykają was jeszcze inne blokady i przeszkody w budżetowaniu. Chętnie poczytam, co o tym myślicie 🙂